Wielki powrót mistrza filmowego dialogu, Alexandra Payne’a, który zachwycił romantycznymi "Bezdrożami", a potem uwodził obyczajową "Nebraską".
Akcja filmu toczy się w szkole z internatem gdzieś w Nowej Anglii lat 70., w przeddzień przerwy świątecznej. Spędzić Nowy Rok w tej skostniałej, zmrożonej tradycją instytucji pod opieką belfra to najgorsza kara z możliwych. Jednak stopniowo, wraz z topniejącym śniegiem i wypitą whisky relacje między uczniami i pracownikami, będącymi niczym relikty minionego świata (dosłowne znaczenie tytułu The Holdovers), zaczynają się ocieplać. Z konfrontacji i szczerej rozmowy rodzi się wzajemne zrozumienie. Jesteśmy więc świadkami swoistego, niezależnego od wieku bolesnego coming-of-age. A wszystko to zostało okraszone cytatami z dzieł greckich klasyków i łacińskimi maksymami, smakowitymi jak ciepłe soul food przygotowane przez doświadczoną przez los czarną kucharkę, która woli spędzić święta w pustej szkole.